Antoni Siedlecki |
![]() |
![]() |
![]() |
Skromność
Ja poetą nie jestem tylko kartek szelestem wierszy, które ktoś czyta. Jam układał je nocą, kiedy gwiazdy migocą, by zostały w zeszytach. I w nich trwały na wieczność tak, jak Wasza serdeczność, która teraz mnie wita.
Wyznanie
Poezjo moja, me kochanie, Kocham Cię w dzień i pośród nocy. Dziwne to moje miłowanie, bo ty w mym życiu dumnie kroczysz. Widzę Cię zawsze w złotej koronie, pośród prześlicznej mgły błękitu. I wyciągając do Cię dłonie, w marzeniach sennych czekam świtu. A kiedy ranek już nastaje i słońce ziemię opromienia nadchodzisz śliczna ponad gajem, jam Twej piękności nie doceniał… Przesyłasz uśmiech z pąków kwiatów, dumna w swej miłej złożoności. Przybywasz jakby spoza światów, chciałbym, byś wzięła mnie w swe włości.
To jeszcze nie jesień
To jeszcze nie jesień ma miła, choć wrzosy rozkwitły już w lesie. Pamiętam, jak do mnie mówiłaś, że wrzesień nam szczęście przyniesie… Już wrzesień me lube kochanie, czerwienią się pyszy kalina. Lubością Cię moją nie zranię, na wierność się moją zaklinam. Spójrz miła, już żółkną platany, cichutko spadają z drzew liście. Czerwienią się ścielą kasztany i jarząb się czubi ogniście. Ta lubość me serce rozgrzewa jak piękne oblicze dziewicy. Posłuchaj najmilsza, jak śpiewa wiatr w fałdach Twej ślicznej spódnicy. To wrzesień ma miła tak śpiewa, że serce radośniej w nas bije i dziwną podnietą napawa, przed którą się nikt nie ukryje. Ten wrzesień Nam szczęście przyniesie. Tak do mnie najmilsza mówiłaś. Pamiętam – niejeden już wrzesień, ten jednak – Kochanie wyśniłaś…
Ballada deszczowa
Ballada deszczowa – ballada, cichutko na wietrze deszcz śpiewa. Melodię przemiłą jej nadał głos liści, szumiących na drzewach. Cichutko melodia jej płynie w maleńkich kropelkach po oknie. Być może, że szybko nie spłynie, choć może nadmiernie przemoknie. Ukryta w zieloność drzew liści melodią me serce rozgrzewa marzenia spokojnie swe ziści, jeżeli nie spłynie po drzewach. Wsłuchany w kropelki deszczowe wyczuwam rytm mego walca choć niebo jest bladotęczowe, próbuję zatańczyć na palcach. Ballada tęczowa, ballada na deszczu wciąż moknie i moknie być może, że z tego jest rada, że spływa po liściach przy oknie. Do Boga swe modły zanoszę ażeby dopomógł balladzie. - Mój Panie! O jedno Cię proszę - Niech aby do snu się nie kładzie. - Niech wszystko, co umie wyśpiewa, niech dźwiękiem tęczowym wydzwoni, Niech chronią ją listki na drzewach. Niech chmurka grzywiasta ją broni. Z balladą być może radośniej choć życie ballady trwa krótko. Zgubiłaś ballado przenośnię więc jakąż zanucisz nam nutką? Słoneczko się z chmur wyłoniło i deszczyk już padać przestaje… Balladę moją przyćmiło… Wraz z deszczem popłynie… nad Krajem.
Wędrowcem jestem
Wędrowcem jestem tej ziemi gdzie rosną dumne platany choć obcy, to między swymi. Ta ziemia, mój Kraj ukochany a na tej ziemi, Kochani Bóbr płynie i rzeka Kwisa. To miasto życia przystani spokój w nim i błoga cisza. Może mi ktoś pozazdrości, że tu zostałem na stałe. Tu złożę swe stare kości, przeżywszy życia kawałek. |